sobota, 13 września 2008

Nareszcie Tajwan!

Powoli, po kilku dniach oswajam się już z życiem w Tajpej. Wprawdzie, wciąż coś mnie zaskakuje, ale przyzwyczajam się coraz bardziej. Póki co jednak przechodzę okres irytacji Chińczykami, o czym ostrzegano nas w książeczce, którą dostaliśmy z uniwersytetu. To podobno normalny etap po kilkunastu dniach, kiedy człowiek ma ich dośc. Ale wg wspomnianej instrukcji, potem ma byc etap akceptacji dla odmiennej kultury i już będzie super. W każdym razie wczoraj najbadziej miałem dosyc ich bezmyslnego przemieszczania się po chodnikach, na których i tak jest już ciasno, a oni to jeszcze utrudniają. Mało brakowało, a niejednemu Chińczykowi nawrzucałbym :)

Poza tym Tajwańczycy (tak wolą, żeby o nich mówic) są bardzo mili i to wszędzie. Najbardziej lubię chyba panią ze sklepu w akademiku, która dosłownie biegnie i woła do mnie na powitanie. I tak codziennie, więc chodzę tam często i wydaję coraz więcej. Przydzieleni mi z uniwersytetu Buddies, czyli tacy opiekunowie też są bez zarzutu. Zostałem odebrany z lotniska, oprowadzony, a nawet Claudia była ze mna o 6:20 rano(!!!) kupowac rower, co się zresztą nie udało, bo trzeba było byc tam chyba o 5, żeby się załapac, zanim wszystkie wykupią. Szkoda trochę, bo zamiast taniego używanego roweru za 400 NTD (32 zł), to muszę sobie kupic nowy za przynajmniej 2000 NTD. Niby to też nie jest jakoś specjalnie drogo, ale jednak na kilka miesięcy wystarczyłby używany. Oprócz tego poczyniłem już inne niezbędne zakupy, czyli materac, kołdrę, poduszkę i telefon. Mieliśmy też Orientation Day, gdzie wszystko nam opowiedziano i mieliśmy szansę się poznac. W College of Management jest ok 60 osób z wymiany, z tego większośc z krajów europejskich. Była też wspólna kolacja, strasznie długa, więc już trochę się zapoznaliśmy.

Tajpej jeszcze jakoś porządniej nie zwiedziłem, ale mam cały semestr, więc póki co się nie spieszę. Jak na razie bardzo podobał mi się Nocny Targ w dzielnicy Shilin, gdzie można poczuc chińską atmosferę. Jest to tak naprawdę kilka wąskich uliczek, na których handel zaczyna się dopiero wieczorem. Można tam kupic chyba wszystko, od jedzenia, przez ciuchy po podrabianą biżuterię. Spróbowałem kilku dziwnych lokalnych specjałów, ale nie smakowały mi. Może następnym razem trafię na coś lepszego. W każdym razie na samym targu jest strasznie ciasno, ciężko się przecisnąc i co chwile tylko widac jak ktoś wchodzi na krzesło i przez mikrofon reklamuje te oferowane przez siebie cuda.

Parę słów o kampusie. A to dlatego, że rzeczywiście na to zasługuje, bo jest ogromny, prawie jak niewielka dzielnica, gdzie są tylko budynki uniwersytetu. A uniwersytet nazywa się National Taiwan University i co co chwilę nam podkreślają jest najstarszym, największym i oczywiście najlepszym na Tajwanie. Kampus jest świetnie wyposażony, oprócz budynków poszczególnych wydziałów jest tu ogromne i nowoczesne centrum sportowe, pełno zieleni, jeziorko, masa kawiarni i restauracji itd. Można w ogóle stąd nie wychodzic, bo jest chyba wszystko :) Tylko muszę miec ten rower, bo z akademika na zajęcia mam 20 min piechotą i szkoda czasu i sił na ciągłe chodzenie. Tu zresztą jest to tak zorganizowane, że wszędzie są parkingi dla rowerów, więc nie ma problemu z ich zostawianiem.

I no i na koniec pogoda. I to trudny temat, bo w ciągu tygodnia mieliśmy sporo deszczu. I to nie jest deszcz taki jak w Polsce, to jest jak prysznic, wystarczy pół minuty i jest się przemoczonym. I do tego potrafiło padac po 7, 8 razy dziennie, a pomiędzy tym 35 st. i słońce. Wilgotnośc trudna do zniesienia. A teraz uderzył tajfun Sinlaku, co oznacza, że w ogóle nie wychodzi się na zewnątrz, bo leje i do tego jest naprawdę silny wiatr. Wszystko jest podobno pozamykane wtedy. No więc trochę dzisiaj nudno. A tajfun ma byc jeszcze jutro. Przez niego odwołano grilla na którego mnie zaprosił Greg (Buddy) ze swoimi znajomymi i jutrzejszą imprezę, którą organizuje samorząd studentów, bo jest jakieś ważne święto. No ale takie życie tutaj. Gdy przychodzi tajfun, to wszystko jakby staje w miejscu.

Aleja palmowa NTU, z tyłu biblioteka.

National Taiwan University

W tle Taipei 101 - najwyższy wybudowany wieżowiec na świecie (Bo w budowie są już wyższe)

Budynki College of Management


Świątynia buddyjska

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Maćku jestem pod wrazeniem, zdjęcia piękne. pisz dalej, jest to znacznie ciekawsze niz telewizja.
pozdrawiam cioteczka B.

Maciej Żygłowicz pisze...

Dzięki! :)