środa, 15 października 2008

Kenting - dzień 3.

Dnia trzeciego z rana postanowiliśmy nurkować. Przewodnik wskazywał, żeby udać się do Nanwan. Tak też uczyniliśmy. Jak się okazało, na miejscu nie było większych problemów ze snorkellingiem, czyli pływaniem z rurką po powierzchni i obserwowaniem podwodnego życia. Ale nam się raczej zamarzyła butla z powietrzem, płetwy i kilka metrów pod wodą. A tego tam jakoś znaleźć nie mogliśmy. Za to inna ciekawa rzecz jest na miejscu. Otóż Kenting jest najstarszym parkiem narodowym Tajwanu. Ale tu się tym za bardzo nie przejmują, bo tuż przy plaży postawili elektrownię atomową :)


Nanwan beach, a po lewej elektrownia :)


I znowu plaża.


Nanwan Village.


Mapka Kenting National Park
Źródło: http://www.ktnp.gov.tw/

W końcu zdobyliśmy namiar na instruktora nurkowania. Szczęściem, udało się umówić prawie na zaraz. A czasu przecież mieliśmy mało, bo chcieliśmy zobaczyć jeszcze oceanarium, a trzeba było wracać do Taipei. Baza scuba divingu znajduje się w miejscowości Baisha, w zachodniej części parku. Instruktor jest Kanadyjczykiem, który kilkanaście lat temu opuścił swój zimny kraj i osiadł tutaj, tuż przy plaży. Zarabia na siebie, robiąc to co lubi i prowadząc przy tym całkiem przyjemne, wyluzowane życie z dala od tego całego miejskiego zgiełku. Aż mu przez chwilę pozazdrościłem. Przygotowania sprzętu trwały prawie godzinę, aż w końcu ruszyliśmy nad wodę.


Baza nurkowa.


Ubieramy się.


W piance to dawno już się nie było...

Gdy się to wszystko na siebie założyło, to ledwie mogliśmy się ruszać. Ale w wodzie już było znacznie łatwiej. Na początku krótkie przeszkolenie, jak oddychać, jak się zanurzać, wynurzać (co znacznie ważniejsze :)), wyrzucać wodę z maski, wyrównywać ciśnienie w uszach, itp. No i pod wodę! Początek nie był taki łatwy, szczególnie jeśli chodzi o koordynację ruchów, ale po kilku minutach było ok. Widoki niesamowite, cudowne koralowce, kolorowe ryby, skały, nawet jaskinia. Wow! Pod wodą byliśmy jakieś 45 minut, a najgłębiej na 10,3 m. Jednego tylko żal, że nie mamy zdjęć spod wody. Wprawdzie Tamas ma aparat, który robi zdjęcia pod wodą, ale tylko do 4m. No i zrobił parę zdjęć, ale już po wyjściu i przy brzegu, a to już nie te wrażenia. No i tak czas nam minął, nie zdążyliśmy do oceanarium, a szkoda, bo podobno warto odwiedzić. Trzeba było wracać, bo rano do szkoły. W każdym razie weekend w Kenting był świetny, super świetny! :)

Chińskie nurki :)


Polski nurek. Jeszcze przed.


Różne nurki. Już po.


A tak jest pod wodą, przy brzegu.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Och!!! Ach!!!

Maciej Żygłowicz pisze...

I to jest poprawna reakcja :P